adrisor adrisor
117
BLOG

Europa sceptyczna, Ameryka specyficzna

adrisor adrisor Polityka Obserwuj notkę 0

 Połowa najbogatszych ludźmi w Azji związana jest z nieruchomościami i deweloperką. Stąd jest ona zdecydowanie mniej innowacyjna. Na Zachodzie jest to 15%. (The Economist, May 31 2014).

 

 A u nas razem z medialną sitwą jest tego około 90%. Jest to sitwa ekonomiczna budowana przez korupcję i układy. Tańsze państwowe kredyty, grunty gwarantowane przez polityków i europejskie fundusze. (s. 11 e-wydanie). I tak się Oni rozwijają, a zwykli obywatele zwijają w różny sposób. Jest to jeden z powodu wzrostu w Polsce eurosceptyków. Inne powody decydowały o wzroście ich znaczenia w Anglii, Francji, Danii i Holandii. Kwestia eurosceptyków wyrosłych po ostatnich wyborach nie jest znacząca dla Europy, ponieważ eurosceptycy stanowią jedynie pożądany sygnał do rozpoczęcia ostrego kursu w stronę budowy państwowości Europy. Jeżeli euroentuzjaści tego nie zrobią, to Europa nie będzie państwem i upadnie, a kraje wchodzące w jej skład zostaną uzależnione od wyłaniających się z mgły gigantów, z których dwa mają za sobą nierozliczone długie i krwawe okresy terroru.

Historia USA pokazuje, że ostry kurs może coś zmienić. Jednak świadomość jego ostrości musi zostać dostrzeżona bądź wymuszona. W USA dostrzeżono konieczność tego typu działań, gdy legalne działania Stanów opowiadających się za niewolnictwem zagroziły rozpadem Konfederacji

 

 (Each State retains its sovereignty, freedom and independence, and every power, jurisdiction and right, which is not by this confederation expressly delegated to the United States, in Congress assembled.Każdy ze Stanów jest niepodległy, wolny i niezależny i zachowuje wszelkie władze, jurysdykcję i prawa, które nie zostały wyraźnie delegowane do Kongresu).

 

Podejrzewały one rząd centralny o sprzyjanie wyzwoleniu czarnej ludności i wypowiadały z tego powodu umowę Konfederacji, nie wierząc deklaracjom tego rządu o wyższości białej rasy nad czarną (Speech of Alexander Stephens, Vice President of the Confederate States of America, Savannah, Georgia, March 21, 1861). Czy zniesienie niewolnictwa było tylko dobrym pretekstem, aby po osiemdziesięciu latach konfederacyjnej szarpaniny ustanowić silne państwo? Czy w Europie takim pretekstem mogą być eurosceptycy oraz rozbiór Ukrainy?

Gdy Lincoln zmieniał organizację ustanowioną artykułami konfederacji, walcząc z secesjonistami z Południa opowiadającymi się za niewolnictwem, w gruncie rzeczy zmierzał do tego, aby armię podporządkować centrali, centralnie stanowić podatki oraz politykę zagraniczną prowadzić z pozycji centrali. Po osiemdziesięciu latach wspólnego bytowania skonfederowanych stanów, zagrożonych przez Hiszpanię, Francję i Anglię, doszło do rozłamu i krwawej wojny, w której życie straciło około 620 tysięcy ludzi. Życie stracił też Lincoln. Z tego dopiero wyłoniły się Stany Zjednoczone, jeszcze słabe, ale z silną egzekutywą budowaną przeciwko Anglii i Francji. Brytyjczycy i Francuzi zajęci byli sobą i nie sądzili, że garstka unionistów może dłużej cokolwiek znaczyć, aby nie mogli rozprawy z nimi odłożyć na czas późniejszy, gdy sami rozprawią się ze swoimi buntownikami. Odkładanie nie wyszło im na dobre. Nie wyjdzie też na dobre euroentuzjastom. Czy, jak Lincoln, odważą się oni użyć wszelkich środków? Ostatecznie z historii Ameryki pamiętamy tyle, że Północ walczyła o zniesienie niewolnictwa i nikt nie wraca do kwestii najistotniejszej tamtej rozgrywki: przekształcenia Konfederacji w Unię.

Projekt USA nie zawierał rzeczy skomplikowanych ekonomicznie. Powiązania gospodarcze były na poziomie kupił – sprzedał, żadnych tam funduszy emerytalnych, ubezpieczeń zdrowotnych, papierowego pieniądza. Sama polityka oraz interesy północnych stanów, aby niewolników zastąpić maszynami i sprzedawać je południowcom oraz zarobić na dostawach dla armii.  Przyozdobione to zniesieniem niewolnictwa.

I znowu Economist (31.05.2014 r.) podpowiada, że następna Komisja musi między innymi ujednolicić rynek usług, energii i bankowości oraz wzmocnić ekonomię cyfrową. A my mamy z tym ogromny kłopot. Pomimo pieniędzy nie udało się wiele zrobić np. z Internetem. I to wyłącznie dlatego, że ta sama sitwa deweloperska i medialna pcha się do robienia interesów w tym obszarze w sposób przećwiczony przy prywatyzacji. Ale też dlatego, że realizacja tego unijnego programu oznacza ciut więcej niezależności ekonomicznej (głęboka prowincja indyjska zmieniła się mocno dzięki amerykańskiej inwestycji w światłowodowe łącze poprowadzone po dnie oceanu do Indii) i światopoglądowej głębokiej prowincji oraz możliwość jej organizowania się poza skanalizowanymi układami partyjnymi. Mówię ciut więcej, bo kwestie są skomplikowane, a sam zdrowy rozsądek nie wystarcza do ich przebudowy. Z pozycji zdrowego rozsądku widać absurd. Zdrowy rozsądek wystarcza do ujrzenia rzeczy jakimi są, ale jeszcze daleko do tego, aby coś z tego zbudować. Widzisz mokrą glinę lub jej wysuszoną suchą kruchą postać, ale daleko stąd do wypalonej cegły. Dostrzec to można chociażby po JKM, który kłuje absurdami ekonomicznymi. Ich rozwiązaniem miałaby być wolność. Ale ewoluuje ona do hiper-absurdów, jak np. obijania własnych dzieci jako sposobu na edukacje. JKM z budową czegoś, poza ruinami, ma kłopoty. Zwykle do zdroworozsądkowej diagnozy dołącza rzeczy hiper-absurdalne. Wydają się one ludziom łaknącym zdrowego rozsądku, rozwiązaniem problemu, ale w rzeczywistości są większym absurdem, wielkim jak słońce i równie oślepiającym jak ono w samo południe. A wtedy można powiedzieć, że tak chce rynek, natura, bóg lub inna hiper-rzeczywistość. JKM jest funkcjonariuszem rynkowej nadrzeczywistości. Nie podlega ona rewizji. Składa się z części rzeczywistej i urojonej, jak liczba zespolona, ale przy jej pomocy niczego nie wyliczysz.

W Polsce przeciwnikami UE są katolickie środowiska prawicowe, chociaż z doktryny i nauczania Kościoła, które uznają za istotną podstawę swojej publicznej działalności, wynikać powinno coś innego. Ta rozbieżność jest tym bardziej absurdalna im bardziej środowiska te powołują się na Jana Pawła II.

Kościół pragnie być obecny również w procesie przygotowania Polski do pełnego zjednoczenia z Unią Europejską”.

„Kościół katolicki nigdy nie zaakceptuje takiej wizji rzeczywistości (nacjonalistycznej). Ma świadomość, że jest z natury powszechny i służy wszystkim, i dlatego nie utożsamia się z żadną określoną społecznością narodową.

„Wejście w życie systemu zjednoczonego rynku głębiej uświadomiło znacznej części Europejczyków, że stanowią jedną rodzinę i wspólnie uznają wartości wywodzące się z ich bliższej i dalszej przeszłości. Ma to duże znaczenie, ponieważ przyszłości nie można budować jedynie na fundamencie rynku i ekonomii.”

Ale im bardziej jest ona sprzeczna, tym więcej niesie z sobą przekonania jej wyznawców, że jest właściwa i prawdziwa (zjednoczenie niepełne, narodowo zorientowane, wyłącznie gospodarcze). Potrafią oni pokazywać proste europejskie absurdy, ale pomysłu na budowę Europy z wezwań JP II nie mają. Łudzą się federalizacją, która w ich wydaniu nie jest niczym innym niż niezawisłymi państwami narodowymi deklarującymi wolę współpracy gospodarczej. Jak pokazuje przykład sfederowanych Stanów Ameryki, ta forma działań podmiotów suwerennych i niepodległych, funkcjonujących w otoczeniu podmiotów dążących do podporządkowania sobie innych, jest formułą jałową politycznie. Twierdzenie, że jest czymś innym, jest nieporozumieniem. Do tego żeby współpracować nie potrzeba przecież unii jako osobnego podmiotu prawa międzynarodowego. Jednak politycy nie chcą tego powiedzieć. Czy jesteśmy pod ścianą?

Zagrożeniem (nie tylko dla Polski) są przede wszystkim sitwy polityków i biznesu plądrujących podatników i fundujących im monopolizację gospodarki i telenowelizację całej rzeczywistości społecznej. Pisze o tym Glen Beck w „Common sense. The Case against an Out of control government, inspired by Thomas Pain.”

Partie polityczne tych kwestii jasno nie formułują. Mają w tym interes. Twierdzenie o układach podnoszone przez niektórych polityków jest tylko zdroworozsądkowym ujęciem problemu. Potrzebne są rozwiązania wykraczające poza opisowy dualizm: układ (PiS) – piękny i trudny rozwój (PO, SLD, PSL, Palikot). Dualizm ten jest zwodniczym śpiewem politycznych chórzystów w większości opłacanych przez sitwy gospodarcze.

I tak jest w całej przestrzeni post-komunistycznej. Obywatele tych terytoriów (już nie krajów) niewiele zyskali, a pozostając tam gdzie są, mogą jedynie liczyć na wegetacje na obrzeżach nie wiadomo jeszcze jakiego imperium. Sytuację też musi widzieć również jasno UE jeżeli chce zmienić nastawienie do UE jej obywateli z post-komunistycznych krajów. Nie pomogą jej w tym ani posłowie należący do polskiej sitwy rytu „piękny i trudny rozwój”, ani też ci z „układu”.  

Pierwsze objawy ciut rozsądniejszego spojrzenia na naszą rzeczywistość widać w zmianie formuły rozliczania rządu z funduszy europejskich. KE zawarła umowę z rządem RP na realizację celów wspieranych przez fundusze 2014-2020 i w trybie tejże umowy będzie rozliczać efekty. Czy rozliczać będzie w trybie cywilnym? Jeżeli tak, to będziemy mogli pewnie skarżyć rząd polski o zwrot kar jakie komisja nałoży na RP w związku z niewywiązaniem się administracji z postanowień umowy. Nie tylko komisja w tym przypadku będzie poszkodowana. Również zwykli obywatele. Kary mogłyby oznaczać obcinanie budżetów ministerstw lub agencji wdrażających realizację programów i przekazywanie tych kwot do ponownej redystrybucji poprzez programy. Byłyby dobrym orężem w walce z biurokracją partyjną i publiczną.

adrisor
O mnie adrisor

Nie ma co zatruwać sobie życia. „Jeśli zginęlibyśmy marnie bez tych długich papierosów w czarnej bibułce, nie ma sensu perswadować sobie, że są to tylko manie i nawyki, których dobrze byłoby się pozbyć”. Genium suum defraudare!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka