adrisor adrisor
120
BLOG

Święta góra jednego procenta

adrisor adrisor Gospodarka Obserwuj notkę 0

Czy roboty są po to, aby większość ludzi straciła pracę? Pyta profesor Robert Kuttner (http://www.huffingtonpost.com/robert-kuttner/the-robots-are-coming_b_7432126.html). Ciekawa jest jego opowieść o robotach w kontekście miejsc pracy. Jego rozważania warto skonfrontować też z narracją polskich ekspertów od wieku emerytalnego. Jeżeli się tego wieku nie przedłuży czeka nas - twierdzą eksperci – katastrofa finansów państwa. Miejsc pracy będzie coraz mniej, więc twierdzenie, że trzeba dłużej pracować, jest zaklinaniem niewidzialnej sprawczyni naszych wszystkich bogactw, aby zbawiła nas od złego.

Roboty rzeczywiście wyeliminowały wiele pracy w fabryce i szybko przeniosły się do projektowania produktów, diagnostyki medycznej, badań, nauczania, rachunkowości, tłumaczenia, kopiowania, edycji i wielu innych. Żadne bezpieczne zawody nie są już bezpieczne. Dlatego wielu ekonomistów twierdzi, że może po prostu musimy się dostosować do wzrastającego bezrobocia. I to jest punkt widzenia również rządzących. Jest wygodny, bo niewiele trzeba robić, wystarczy czekać i nie narażać się bractwu jednego procenta. Z robotami było wiele problemów w przeszłości. Gdyśmy je budowali, historia toczyła się dalej, traciliśmy jedne miejsca zyskiwaliśmy inne. Kiedy technologia eliminowała jakieś formy pracy, innowacje wymuszały powstania nowych, lepszych miejsc pracy: mniej powozów, więcej monterów samochodowych; mniej operatorów telefonii, więcej ludzi do projektowania iPhone'ów. Technologia czyniła bogatszym społeczeństwo ujmowane średnio, a zatrudnienie samo o siebie dbało. Takie to były czasy. Jednak już tak nie jest. Dlaczego? Ponieważ tempo przemieszczenia się miejsc pracy w stronę robotów przyspieszyło, i dotyczy sektorów bezpiecznych. A z automatyki będzie tylko więcej automatyzacji – powiada Kutner.

Ale historia ta jest jeszcze bardziej mroczna, gdyż mocno przyspiesza. Częścią tej mroczności jest założenie, że wysokie wskaźniki bezrobocia są konieczne. I będą takie rzeczywiście, jeśli bezgranicznie dalej wierzyć będziemy, że "niewidzialna ręka" w jakiś sposób skoryguje ten stan rzeczy. Kutner jest przekonany, że nie musi być tak źle. A przekonanie swoje opiera na historii.

„Pół wieku temu, ekonomista, laureat Nagrody Nobla Wassily Leontief przedstawił eksperyment myślowy, w którym gospodarka była tak wydajna, że pozostał tylko jeden pracownik, włączający i wyłączający maszynarium. Co wtedy? Pytał, Leontief. Pozostawało tylko zastanowić się nad dwoma sprawami (1) w jaki sposób rozdzielić owoce tej niesamowity wydajności, oraz (2), co wszyscy mieliby w życiu do roboty. Pod koniec 1930 roku, był przestrach wynikającego z automatyki i wielu ekonomistów obwiniało za wysokie bezrobocie tamtej epoki maszyny, zastępujące pracę człowieka. John Maynard Keynes zauważył, że problemem nie były maszyny; ale obniżenie siły nabywczej. Boom II wojny światowej okazał słuszność jego (JMK) punktu widzenia. Masywne, dotowane inwestycje publiczne w czasie wojny, zautomatyzowały technologie, ale stworzyły też wiele nowych miejsc pracy. Potrzeba polityki inwestycji społecznych realizowanych, aby dostosować gospodarkę do pełnego zatrudnienia pomniejszanego technologicznym zastępowaniem miejsc pracy, była również tematem prac Hymana Minskyego. Zauważył on, że problem tkwił w wolnorynkowym kapitalizmie i jego skłonności do okresowych kryzysów finansowych, co  rządy zmuszało do forsowania wzrostów gospodarki do poziomu jej potencjału”.

Czy jest z tego jakieś wyjście? Niewątpliwie będzie coraz mniej pracy. A szczególnie dla emerytów. Przedłużanie wieku pracy jest więc w perspektywie następnych dwudziestu lat nieracjonalne, natomiast jest atrakcyjne w perspektywie czterech kadencyjnych lat, bo nie trzeba się wiele zastanawiać, można jeszcze pożyczać, albo przedłużać wymóg pracy tam, gdzie jej nie będzie i jeszcze do tego brać poselskie apanaże.

Jest jeszcze wiele do zrobienia, ale są to wszystko mało atrakcyjne z dzisiejszej perspektywy prace przy pielęgnacji i wychowaniu dzieci, opieki nad osobami starszymi, wymianie i modernizacji infrastruktury publicznej, rozwoju badań oraz przejścia do gospodarki ekologicznej. Niektóre z tych prac są nieatrakcyjne. Możemy również przełożyć cały ten wzrost wydajności na zwiększenie czasu wolnego – o czym od dawna marzą reformatorzy pracy.

Z reguły wzrost automatyzacji dla wielu oznacza pracę w większym wymiarze godzin, nie krótszym - ponieważ poziom wynagrodzenia spada. A spada, aby wzrastało zatrudnienie. Ale to rozwiązanie jest zmową. Nie tak katastrofalną jak ta, gdy zmawiają się ubodzy, co by zmowy burżuazyjne wypalić ogniem rewolucji.

Krytycy godzinnego minimalnego wynagrodzenia ostrzegają, że pracowników fast-foodów mogą zastąpić maszyny. I dlaczego nie przyjąć możliwości lepszego i ciekawszego zajęcia niż przerzucanie hamburgerów – pyta Kutner i dodaje, że kwestia ta nawiązuje do Leontiefa pytanie o to, w jaki sposób rozdzielić owoce produktywności. Na razie owoce płyną wyłącznie na świętą górę jednego procenta. Czy można w tym względzie liczyć na siły rynkowe, rozwiązujące dylematy przyspieszonej automatyzacji? Rynki nie są dostosowane do rozpowszechniania automatyzacji i przekładania jej na nowe i lepsze miejsca pracy. Kutner ostrzega, że wielu komentatorów piszących o nowej formie technologicznego przemieszczenia się miejsc pracy, to ortodoksyjni ekonomiści lub milcząco wychodzący z założenia, że w naukowych standardach ekonomii społeczeństwo nie może poprawiać wyroków sił rynkowych. „I to jest ta najgłębsza pomroczność. Problemem nie jest technologia, która, ujmując rzecz statystycznie, średnio przynosi ogromne korzyści, ale średnia niczego nie zmienia (średnio, Bill Gates i jego ogrodnik są bardzo bogaci.). Problem jest w tym, że siły rynkowe nie są właściwe do przełożenie wzrostu wydajności na nowe miejsca pracy, często znacznie mniej atrakcyjne miejsca pracy, ponieważ popyt na nie jest w niewłaściwym miejscu“.

Kutner sądzi, że odpowiednie opodatkowanie majątku oraz inwestycje publiczne wystarczą, aby społeczeństwo łatwo tworzyło nowe miejsca pracy nastawione na człowieka, aby zastąpić te zniszczone przez automatyzację. Im szybsze jest tempo przemieszczenia technologicznego, tym pilniej potrzebnych jest więcej inwestycji społecznych.

W Polsce jest odwrotnie im więcej przemieszczania miejsc pracy ze względów technologicznych, tym mniej inwestycji społecznych i więcej społecznych śmietników usypywanych przez polityków na żądania płynące z świętej góry jednego procenta, na których lądują nie tylko emeryci, ale również ludzie młodzi.

adrisor
O mnie adrisor

Nie ma co zatruwać sobie życia. „Jeśli zginęlibyśmy marnie bez tych długich papierosów w czarnej bibułce, nie ma sensu perswadować sobie, że są to tylko manie i nawyki, których dobrze byłoby się pozbyć”. Genium suum defraudare!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka