Wypasło nam się PSL przez te ostatnie lata. Na Salonie jej członek całkiem przedni nawet, błysnął myślą zaskakująco uwrażliwioną, czego po sbiurwionym elemencie administracyjnego półświatka nie można byłoby się spodziewać, gdyby nie upadł Bronisław Komorowski, prezydent RP potrójnie sbiurwionej, i gdyby nie wyemigrowała królowa biurwowatości wszelakiej imieniem Po-Sześć-Tysięcy-Się-Nie-Schylam.
Marek Sawicki ogłosił, że będą szukać jakiegoś sposobu, żeby zwiększyć dochodowość gospodarstw i pozwolą rolnikom sprzedawać własne produkty. Co za cudna oferta. Przez 15 długich lat myśleli i wymyślili.
Ten fajerwerk błysku to początek czarnej dziury uformowanej na obszarach wiejskich. Nic więc dziwnego, że na konwencji programowej PiS niewiele moźna było powiedzieć o tym, co zrobić. Ale to co powiedziano nie napawa też optymizmem. Reformatorzy chcą zespolić w jedno administrację zarządzającą rozwojem. Powstanie gigantyczna biurwa?
PSL w osobie wicepremiera Janusza Piechocińskiego zajmuje się też innowacyjnością. Rozwija się ona nam w tempie i na sposób psl. To samo dotyczy robotnego Kosiniaka-Kamysza uwijającego się przy bezrobociu oraz ZUS-owskiej nomenklatury. Można śmiało powiedzieć, że ogranizacyjną tępotę można byłoby mierzyć w psl.
Ale czy to wyłącznie wina ludzi spod znaku koniczynki? Czy PO tak spolegliwie broniąca koalicjanta jest bez winy?